Pomysł na ten wpis przyszedł mi do głowy dzisiaj rano, gdy szlam na uczelnię. A właściwie jeszcze wcześniej. Jak co dzień, jechałam tramwajem, pogrążona w swoich myślach, rzeczach, które muszę zrobić, rzeczach, których nie zrobiłam, rzeczach, które kiedyś tam zrobię... A takie, wiecie, poranne rozważania, byle nie zasnąć. Stałam na samym końcu i miałam widok na cały tramwaj.
Nagle wszedł starszy pan, wspierał się laską i było widać, że ledwo stoi na nogach, ale jakoś daje radę. Gdy właściwie tylko przekroczył próg tramwaju, ze swojego miejsca wstał - niewiele młodszy od niego (!) - inny pan i nalegał, żeby usiadł, gdy on sam mógłby siedzieć.
I wiecie co?
To było takie miłe.
Tak po prostu sobie pomyślałam, że takie najprostsze gesty i czyny mogą wywołać wielki uśmiech na czyjejś twarzy, poprawić humor. Dobrze jest widzieć, że dzieje się coś dobrego.
Innym razem, podczas podróży tramwajem, na przeciwko mnie siedziała Pani, która miała tak smutną twarz i tak smutne oczy, że miałam ochotę podejść i powiedzieć jej, że wszystko będzie dobrze. Nie znałam jej, ale czułam, że stało albo dzieje się coś smutnego.
Nie mogę nazwać się bohaterką, bo tego nie zrobiłam. Ale starałam się do niej lekko uśmiechnąć, żeby nie czuła się sama. Najgorsze uczucie to płakać przy innych i wiesz, że nikt nie podejdzie do Ciebie i nie spyta, czy coś się stało, bo ma to po prostu gdzieś.
Oczywiście są przypadki, że za zwykły uśmiech do kogoś można dostać w twarz bez powodu, bo *tamta osoba miała zły dzień*, ale grunt to się nie poddawać w swoim pozytywnym myśleniu :)
Gdy tak szłam do szkoły i myślałam o tym wpisie, zobaczyłam kota, który wyglądał jak mój, tylko 20kg chudszy, wręcz identyczny! Zatrzymałam się gwałtownie, bo chciałam koniecznie zrobić mu zdjęcie, i... co się stało? Telefon przewędrował mi z jednej ręki do drugiej i zrobił ładnego fikołka na chodniku. Aj tam, zdarza się ;)
Ale nawet taka rzecz nie popsuła mi humoru. Niektórzy mogliby już dostać zawału... ale mój telefon i tak w sumie jest nieźle poturbowany, więc to nie było nic wielkiego. Jakoś nie jestem do tego wszystkiego przywiązana. Nie lubię przywiązywać się do rzeczy, chociaż przyznaję, są rzeczy, które mogę chomikować całe życie - i tak ich nie wyrzucę. A tym bardziej przywiązywać się do telefonu, bez którego i tak jednak jakoś da się żyć, prawda?
Lubię myśleć pozytywnie, nawet jak sytuacja wydaje się beznadziejna. W tej beznadziejności lubię szukać choć malutkiego promyka nadziei, czegoś, co sprawi, że do końca jednak się nie załamię. Co mnie nie zniszczy, nie ściągnie na samo dno i sprawi, że czuję się okropnie. Nie chcę tak myśleć. Co sądzicie, warto?
Wiem, że wpisów nie jest ostatnio zbyt dużo, pojawiają się teraz coraz rzadziej, ale myślę, że wybaczycie, w końcu jakoś się tu znaleźliście? Jakieś teksty powstają, coś się dzieje, ale niech to odczeka swoje i czeka na "ten" dzień, kiedy będę gotowa coś Wam przekazać. Cały czas zbieram życiowe doświadczenie, żeby potem móc w jakiś sposób opisać to wszystko w swojej twórczości. Coś tworzę. Nie stoję w miejscu - piszę tak tylko dlatego, w razie gdybyście jednak się o to martwili. Może się martwicie. Może nie. Nie wiem. Ale jednak z jakiegoś powodu tu zajrzeliście. Cieszę się.
Były walentynki. To może pokażę wam jakiś taki wiersz...
Proszę powiedz mi co widzisz
Proszę powiedz mi co czujesz
Proszę powiedz mi co słyszysz
Gdy się we mnie tak wpatrujesz
Niech się twoje oczy śmieją
Niech twe rysy złagodnieją
Rozciągnięte usta twoje
Wpatrują się w usta moje
Twoja radość, ma udręka
Moja miłość, twoja męka
Twoja szczerość, ma nieśmiałość
Splatają się w jedną całość
A gdy będziesz już odważny
Spróbuj zrobić ten krok ważny
Nie bój się, że się nie uda
Musisz tylko wierzyć w cuda!
Miałam zrobić z tego piosenkę, nawet miałam rozpisane chwyty. Napisałam to rok temu w styczniu. Myślę, że swoje odleżało.
A na nowy rok życzę Wam wszystkiego dobrego :) Trzymajcie się.
//Patrycja
Super pozytywne obserwacje.Codzienna długa podróż tramwajem przynosi wiele przemyśleń. Warto się uśmiechać.
OdpowiedzUsuńPisz dalej i posty i wiersze. :)