Złe miejsce, zły czas - część trzecia

0 | Skomentuj



Cześć! Powracamy z kolejną częścią! Wprawdzie miałyśmy znowu sporą przerwę (znalezienie chwili czasu, a wenę na pisanie tym bardziej jest trochę trudne), ale staramy się dalej ze sobą współpracować. I planujemy już powoli kolejne opowiadania w postaci krótkich epizodów :) Zapraszamy do czytania!
Sara [Patrycja]
Julia [Marta]



Moje serce biło jak oszalałe. Nie mogłam uspokoić oddechu, a strach zawładnął całym mym ciałem. Schowana wraz z Julią za drzewem, czekałyśmy. Mężczyzna w czarnym płaszczu był coraz bliżej, a siekiera kołysała się w jego ręce. Byłyśmy w pułapce.
W tamtej chwili myślałam o tym, jak lekkomyślny potrafi być człowiek, nie zdając sobie z zagrożenia, w które się wpakuje. Właśnie tak zrobiłam ja. Mogłam poprosić kogoś, aby poszedł z nami lub od razu wezwać pomoc, widząc, jak bardzo roztrzęsiona była Julia. Zaczęłam obwiniać samą siebie, że to ja nas w to wpakowywałam. Zawsze wpakowywałam innych w kłopoty, z których jakoś zwykle udawało się wywinąć. Teraz jest inaczej. Tutaj stawką jest nasze życie!! Jak ja mogłam być tak bezmyślna?! Czy będę potrafiła nas z tego wyciągnąć? Nie wiedziałam, co mam robić. Czułam się odpowiedzialna za Julię, odpowiedzialna za jej życie. Odpowiedzialna za swoje życie. Musimy się stąd wydostać, lecz nie wiedziałam, czy ten mężczyzna jest tutaj sam…
- Julia – szepnęłam, chwytając ją za rękę. – Przepraszam.
Nagle poczułam, jak łapie się mojego ramienia i zaczyna drżeć. Boże, jak ona się bała! Nie jestem pewna, czy kiedykolwiek wymażę z pamięci wyraz jej twarzy… Była pełna czystego strachu, strachu o to, czy uda nam się w ogóle przetrwać. Przecież przed nami czaił się facet z siekierą!
- Tam było ciało – szepnęła Julia.
- Uspokój się.
- Łatwo ci mówić. Boże, dlaczego nie wezwałam policji… - po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Otarłam je, chcąc dodać jej otuchy. Nie powinnyśmy były tu przychodzić. Nagle pies Julii gwałtownie się najeżył, gotowy do ataku. Wystraszyłam się, przecież on może nas wydać!
- Ucisz go...
- Nie mam na to wpływu – odpowiedziała Julia.
Wciąż oparte o drzewa, oddychałyśmy. I czekałyśmy.
I nagle to poczułam... Chłód ręki na moim karku. Zaczęłam krzyczeć, gdy ktoś włożył mi szmatę do ust i szarpnął do góry. Zostałam zmuszona, by spojrzeć mężczyźnie w oczy.
- A cóż my tu mamy za dwie zguby? – błysnął żółtymi zębami. Śmierdział. Jego spojrzenie było spojrzeniem szaleńca, który znalazł nowe ofiary. Chciałam krzyknąć, ale nie mogłam; bałam się, że zacznę się dławić. Łzy poleciały mi po policzkach, nogi dygotały. Pociągnął mnie za włosy w tył i spojrzał w oczy. Wyciągnął nóż i przejechał nim po policzku. Pisnęłam.
Krople krwi z mojego policzka skapnęły na moją szyję. Zadrżałam. Spojrzałam w prawą stronę i zauważyłam, że Julia nie jest sama. Jej pies uciekł, zostawiając plamę krwi na bluzie Julii.
To było chyba najgorsze, co mogło nas spotkać. Do tej pory sytuacje z psychopatami mordującymi niewinnych ludzi w lesie były mi znane jedynie z filmów. Modliłam się, żeby ten koszmarny sen już się skończył. Niestety nie zapowiadało się, żeby ta historia skończyła się szczęśliwe.
- Jaki strój? - zwrócił się do mnie. Popatrzyłam mu z przerażeniem w oczy. Nie wiedziałam o co mu chodziło. Nawet nie próbowałam się odzywać. Wtedy każdy najmniejszy ruch mógł okazać się moim ostatnim.
- No...w czym chciałabyś zostać pochowana? Zaraz zabiorę was do  pięknego miejsca. Będziecie mogły sobie wybrać sukienkę. W końcu to będzie decyzja „na całe życie!’’- wykrzyknął mężczyzna, śmiejąc się w  charakterystyczny dla psychopatów sposób.
Do teraz w mojej głowie rozbrzmiewa ten straszny dźwięk. Popatrzyłam na Sarę. Wyglądała, jak gdyby miała zaraz zemdleć. Starałam się zachować zimną krew, ale to nie było tak łatwe, jak może się wydawać. W końcu wylądowałam w środku lasu z dziewczyną, którą poznałam przed chwilą i psychopatą, który będzie miał ten wielki zaszczyt, by pozbawić mnie życia... a przedtem nawet pozwoli mi wybrać, w czym moje ciało spocznie na wieki. Szaleństwo…
Jakimś cudem udało mi się włożyć rękę do kieszeni. Miałam tam nożyczki. Kupiłam je poprzedniego dnia i schowałam do kieszeni. To była nasza ostatnia deska ratunku. Udało mi się przeciąć sznurek, którym przed chwilą zostałam przywiązana do drzewa. „Teraz albo nigdy”- pomyślałam, po czym po cichu podeszłam do mężczyzny. Stał obok Sary. Trzymał nóż przy jej szyi, nie widział mnie. Wystarczył jeden krok, i mogłabym zaatakować go z zaskoczenia. Nie sądziłam jednak, że tacy psychopaci są zabójczo inteligentni. Potrafią przewidzieć każdą strategię swojej ofiary.
- Myślisz, że się nie zorientowałem? - gwałtownie odwrócił się do mnie i pchnął na ziemię. - Co chciałaś mi zrobić tymi nożyczkami? Przeciąć palec? - zapytał ironicznie.
Fakt, pomysł ze zwalczeniem przestępcy nożyczkami może nie był najlepszy, ale zawsze warto spróbować. Zabójca ponownie przywiązał mnie do drzewa. Wtedy stało się dla mnie jasne, że dla mnie i Sary nie ma już ratunku. Czy jest jakaś szansa, że dwóm dziewczynom uzbrojonym w parę nożyczek uda się wygrać z psychopatycznym mordercą?
© Mrs Black | WS | X X X X