lęki i fobie

0 | Skomentuj


Wszyscy się czegoś boimy, prawda?
Mamy swoje obawy, swoje lęki, swoje fobie, swoje "strachy". Ujmę to bardziej uczuciowo i metafizycznie.
Pisząc to, mam nadzieję, że nie jestem z tym sama. Może znajdzie się ktoś, kto miewa podobne odczucia.
Miałyśmy pisać od serca do Was - więc piszemy.

Odrzucenie.
Ilu z nas to dotyka? Ilu z nas poczuło się odrzuconym przez drugą osobę, przez grupę, przez rodzinę? Nie jest to zbyt miłe uczucie. Szczególnie, gdy bardzo Ci zależy. Gdy się starasz, a ktoś tego nie docenia. Gdy ktoś tego nie widzi, nie chce widzieć lub nawet nie zdaje sobie z tego sprawy.
Odrzucają Cię, bo jesteś inny. Bo nie pasujesz. Bo nie potrafisz się dopasować.
Bo lepiej bawią się bez Ciebie. Bo Cię nie potrzebują. Bo nie obchodzi ich Twoje życie i Twoja samotność.
Bo Cię nie rozumieją. Bo MNIE nie rozumieją.
Bo mają swoje sprawy.  Bo nie chcą zawracać sobie Tobą głowy.
Bo nie chcą mieć z Tobą nic wspólnego. Gdy nawet nie próbują Cię poznać.
Można by tak wymieniać i wymieniać. Możliwe, że sobie to też wmawiamy, że jesteśmy odrzucani, tak jak czasem w moim osobistym dziwnym przypadku. To akurat nie jest dobre. Bo sama siebie potrafię czasem dobić. Czasem ktoś czuje się tak samotny, że inna myśl nie przychodzi do głowy...

Nieśmiałość.
Jako osoba nieśmiała boję się wielu rzeczy. Kiedyś bałam się sama nawet załatwiać tak proste sprawy jak kupno czegoś w sklepie, zawsze ktoś musiał ze mną iść. Teraz czasem też dopada mnie taka blokada, że gdzieś sama po prostu nie pójdę, ktoś musi być obok. Przełom jest, jak w szkole idzie się sama na przerwie do łazienki :D Zrobienie niektórych rzeczy wymaga ode mnie sporej - może to zbyt duże słowo, by tak to nazwać - odwagi. Motywacji. Trudno czasem do kogoś napisać. Do kogoś zadzwonić. Z kimś się spotkać. Wydaje się banalnie proste, jednak w praktyce okazuje się całkowicie odwrotne... Wtedy też zastanawiam się nad każdym słowem. Jakby spontaniczna rozmowa była wielkim wysiłkiem...zależy to od stopnia relacji z innymi. Są tacy, przed którymi czuję się najbardziej sobą, mogę się wygłupiać, śpiewać, milczeć. Są tacy, przed którymi potrzeba mi czasu - czasem więcej, czasem mniej - żeby się otworzyć, przestać przejmować nad wszystkim i po prostu być... To nie należy do najłatwiejszych zadań.
Cały czas myślę, co ktoś pomyśli. A przecież nie powinnam się tym przejmować i żyć sobie dalej tak, jakbym chciała, prawda? Robić swoje, to co się kocha, co lubi, realizować się. Nie myśleć o opinii innych, która może nas do wszystkiego zniechęcić.
Mi, jako osobie nieśmiałej, trudne też nawiązać pierwszemu jakąkolwiek relację. Najprostsze spytanie o drogę wymaga wielu przemyśleń na temat: a co się stanie, jeśli spytam/nie zapytam? Zje mnie?
Do tej pory nikt nie zjadł. O cokolwiek kogokolwiek bym nie zapytała. Więc w czym tak naprawdę jest problem?
We mnie samej...?
Ktoś mi kiedyś powiedział, że za dużo myślę. Za mało robię. Może coś w tym jest. Za bardzo myślimy o tym, co się stanie, jeśli coś zrobimy/jeśli czegoś nie zrobimy. Zbyt często później żałujemy, że czegoś jednak NIE zrobiliśmy. Analizujemy każdą sytuację po kolei, każde wypowiedziane słowo (nie wiem jak, ale niektóre sytuacje jestem naprawdę pamiętać bardzo dokładnie, a zapominam, że zrobiłam sobie herbatę i tak stoi zimna pół dnia...). I takie kółeczko sobie leci.
Te niektóre rzeczy łączą się też z wyżej wspomnianym już odrzuceniem... Albo tak mi się po prostu wydaje...
Czasem trudno pokazać swą prawdziwą twarz, gdy ma się tak mało czasu i cały czas myśli o tym, co ta druga osoba pomyśli.
A szkoda na to tracić czas.. Wiecie co? Najgorsza jest ta świadomość tego, co tu właśnie piszę, a jednak problem nadal istnieje. Pożera mnie czasem od środka. Niby najlepiej, by pozbyć się tego strachu/lęku robić właśnie to, co naprawa nas strachem. Szkoda, że jednocześnie może wywoływać palpitacje serca i takie nerwy, że naprawdę szkoda nawet próbować.

Strach przed uczuciami też jest dziwny.
Boimy się dać im ponieść i w nie uwierzyć, że jednak coś czujemy, że coś innego w nas się dzieje. Niektórzy boją się smutku i samotności, inni uczucia zakochania, miłości. Skoro piszę to od siebie, z serca, to przyznam, że ja też. Tu mi na myśl przychodzi piosenka Pidżamy Porno "Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości". Coś w tym jest. Czasem jednak warto dać się ponieść uczuciom.
Na przykład, uwielbiam to, gdy jestem na koncercie jednego z moich ulubionych zespołów i NIC i NIKT mnie nie obchodzi. Jestem tam ja i muzyka; skaczę, śpiewam, tańczę, klaszczę i pragnę, by to uczucie, gdy czuję się najbardziej sobą trwało jak najdłużej. Co z tego, że znajomi patrzą, jak bardzo dobrze się bawię? Nawet nie mam czasu się tym przejmować! Wtedy najbardziej czuję się sobą.
Szkoda, że normalnie boję się uczuć, które przychodzą znienacka. Na przykład zakochanie, przyszło i co ja mam teraz z tym zrobić?
I tu wraca odrzucenie...
I nieśmiałość...

A z takich przyziemnych rzeczy, boję się horrorów. Później moja wyobraźnia robi sobie z tym, co tylko chce. Nie patrzę w lustra, śpię ze światłem, muzyką, czuję się niespokojna. Marta w tym momencie to moje przeciwieństwo - ona je uwielbia :)) W zeszłe wakacje miałam jechać z siostrą na Minionki, ale jakoś mnie naszło, żeby iść na Naznaczonego 3. Taki impuls, zróbmy coś spontanicznego! I co mi z tego przyszło? Pół filmu obejrzanego z zamkniętymi i zasłoniętymi oczami...i niepokój do końca wakacji lub dłużej.

Marta miała coś dopisać od siebie...ale nie mogę jej przekonać. Ma jakąś hibernację czy coś w tym stylu.

To jako dzisiejszy bonus dam krótki wiersz, który napisałam...prawie 4 lata temu.



Idę długim korytarzem,
Patrzę wprost na ciemne drzwi.
Idę do nich i się boję,
Lecz za nimi stoisz Ty.
Patrzysz na mnie dosyć długo,
Aż z wrażenia cała drżę. Moje serce jakby z wosku
Raz zastyga, topi się.
 


Trzymajcie się, nie bójcie się i może nam się uda...!
Patrycja


© Mrs Black | WS | X X X X