Lubię śmiać się
Najgłośniej ze wszystkich
Wyróżniać się z tłumu
Mieć inne myśli
Patrzeć na świat
Innymi oczami
Uciekać daleko
Błądzić marzeniami
Lubię te chwile
Gdy czuję się sobą
Nie myślę, co mówię
Gdy jestem z Tobą
I chociaż czasami udawać
Muszę
To lubię wiedzieć, że jednak Ty
Najlepiej znasz mą duszę
Jak to jest być czuć się sobą? Jak to jest wiedzieć że ja to
jednak ja? Zbyt często w życiu zdarzało mi się, że udawałam przed innymi kogoś,
kim nie jestem, lub całkowicie się zamykałam, włączała się blokada – i koniec.
W moim przypadku to wszystko brało się głównie z pewnych przykrych wydarzeń, z
którymi nie potrafiłam sobie poradzić, z którymi się tak naprawdę nie
pogodziłam i nie wybaczyłam, żeby móc po prostu, jak to mówią, iść dalej. Bo to
jest prawda. Jeśli nie dasz swojemu duchowi tego wewnętrznego spokoju, to kto
to zrobi? Jeśli nie spróbujesz pomóc sam sobie, to jak możesz czuć, że jednak
Ty to Ty i nie musisz przed kimkolwiek udawać kogoś innego?

Często wmawiałam sobie różne rzeczy – o tym pisałam już
kiedyś w poście Słodkie kłamstwa. Dotarło do mnie, że niektórzy ludzie lubią
czuć się potrzebni, a żeby ich przy sobie zatrzymać, bycie kimś innym bardzo to
ułatwiało. Wciąż oczekiwało się pomocy, miało się świadomość, że ta osoba nie
zawiedzie, że ta osoba wie, że właśnie JA na nią liczę, że nie może mnie TERAZ
opuścić!
A te osoby, przed którymi udawało się od początku, nigdy nie
zostawały w życiu na dłużej.
Mam wokół siebie naprawdę wspaniałe grono osób i wiem, że
mogę na nie liczyć. A to dlatego, że przed nimi nie musiałam nigdy udawać. Nie
musiałam prosić o chwilę uwagi. Nie musiałam wymyślać sobie dodatkowych problemów
ze sobą, żeby grać ofiarę. Lubiły mnie taką, jaką przy nich byłam. A ja byłam i jestem sobą.
Są chwile, gdy złe wspomnienia uderzają Cię w jakąś
bezsenną noc. Wszystko przychodzi na raz. Tak jest, trudno o czymś tak po
prostu zapomnieć. Ale co w przypadku, gdy zaczynasz to wykorzystywać i myśleć o
tym co noc, żeby znów wprowadzić się w tamten zły stan? Bo nie chcesz, żeby
akurat tamta osoba po prostu po cichu odeszła z Twojego życia? Trzeba było
grać.
Wiecie. Jest jedna Osoba, która nigdy Was nie opuści. Mam
nadzieję, że domyślicie się o Kim mówię i mówię to otwarcie, bo są jednak
chwile, kiedy dobrze jest pobyć sam na sam z Nim i przyznać się otwarcie,
wypowiedzieć na głos co Was męczy, a On zawsze wysłucha i nie osądzi Was zbyt
pochopnie. I nie boję się do tego przyznać.

Są rzeczy, chwile, osoby, które nas w jakiś sposób
kształtują, pokazują nam inne myślenie, inne spojrzenia na świat, inne
problemy, inne marzenia, inne priorytety. Wiele osób pojawiało się w moim życiu
tak po prostu, i – mimo, że w chwili obecnej mogę już z nimi nie mieć kontaktu,
bo tak po prostu jest, każdy w pewnym momencie idzie w swoją stronę – każde z
nich dało mi kawałek siebie. Sprawiło, że ja stałam się kimś lepszym. I w tym
momencie, jeśli jakimś cudem tu zajrzeliście i chcieliście sprawdzić, co
słychać u dawnej znajomej, chciałabym Wam wszystkim podziękować. Kiedyś
usłyszałam piosenkę „For good” z musicalu „Wicked”, gdzie tekst idzie jakoś tak….
„I’ve Heard it Said that people come into our lives for a reason bringing
something we must learn”, czyli mniej więcej, że każdy, kto w jakiś sposób I z
jakiegoś powodu pojawia się w naszym życiu, wnosi do niego coś, czego musimy
się nauczyć, co nas uczy, daje nam coś dobrego. Każda osoba mi coś dała, czy to
muzykę wartą słuchania, czy to miłe chwile i wspomnienia, impuls do działania
czy też zwykłe zdanie, które potrafi wywołać prawdziwe łzy, które gdzieś tam w
środku czekały na swoją kolej. Inne zdanie z tej piosenki to „But I know I’m
who I am today because I knew you”, czyli wiem, kim jestem dzisiaj, bo znałam
ciebie. Mimo wszystko.

Były osoby, które mnie onieśmielały i potrzebowałam czasu.
Mnóstwa czasu, żeby, jak lis z Małego Księcia, dać się oswoić. Dać się oswoić
drugiej osobie. Jak wielu osobom Ty dałeś się oswoić, a one Cię jednak
zostawiły?
Szkoda, że za każdym takim razem boli to tak samo równie
mocno.
Ale, jak się powiedziało wcześniej… Człowiek musi iść dalej.
Na początku jakoś, byle iść. Ale później, z perspektywy czasu jest w stanie
spojrzeć na to wszystko inaczej. Mogły być złe chwile, mnóstwo złych chwil, ale
mimo wszystko, każda napotkana osoba dała nam część siebie, dała nam coś
dobrego, coś czego nie zapomnimy i coś, co zaczyna kształtować nas.
W zeszłym roku chyba przestałam się bać. Robiłam tyle
niesamowitych rzeczy, przeżyłam tyle pięknych chwil i nie zapominajmy o tych
gorszych. To pokazuje, że jednak po każdej najgorszej w życiu burzy wychodzi
słońce. W zeszłym roku odważyłam się jechać na tak długo do obcego kraju
właściwie nie znając języka, właściwie pod wpływem impulsu. Podróżowałam sama,
poznawałam nowych ludzi, fotografowałam po swojemu kompletnie się na tym nie znając,
zjadłam tysiące lodów o smaku pistacjowym, żeby odkryć, że najlepsze były
jednak cynamonowe. Bywały chwile niepokoju i trudnych sytuacji, ale teraz
sądzę, że bardzo mnie nauczyły, że warto np… sprawdzać rozkłady autobusów,
pociągów i sprawdzać możliwe drogi dojazdu! Kiedyś może opowiem Wam tę historię.
Co jeszcze… zaczęłam się też sama jednak tych języków uczyć. Dzięki innej
osobie zaczęłam dbać o siebie, swoje żywienie i swoje życie. Nauczyłam się
organizować, albo może „ogarniać” samą siebie, trzymać się konkretnych planów,
planować wcześniej, jednak pozwalać sobie też na jakąś spontaniczność. Liczyć
się z innymi, brać odpowiedzialność. Starać się. Zawsze się starałam ;)
Dzięki jeszcze innej osobie przestałam się blokować, zacinać,
zawieszać – wiecie, myśleć przez pół godziny co się chce powiedzieć, a potem
okazuje się, że temat został zmieniony. Uczestniczyć. Robić to, co lubię i nie
przejmować się innymi, bo są ważniejsze sprawy niż przejmowanie się gadaniem
innych ludzi. Szkoda, że dopiero rok temu to odkrylam. Kolejna osoba pozwoliła mi
odkryć, że w sumie lubię tańczyć. Bo nikt ze mną nigdy wcześniej nie tańczył.
Najbardziej mi przykro, że na tak długo odrzuciłam pisanie.
Odrzuciłam muzykę, gitarę. Teraz znowu wróciłam do śpiewu, dzisiaj pierwszy raz
od pół roku albo może nawet więcej grałam na gitarze – i co ciekawe – udało mi
się jednocześnie śpiewać, co NIGDY mi nie wychodziło.
 |
ps.. to są latawce ;) |
Lubię szukać nowych hobby, zainteresowań, pasji. Lubię
szukać siebie. I teraz lubię siebie taką, jaką jestem. Dziewczyną, która
fotografuje ławki, podróżuje szalonymi autobusami, uwielbia koty, tańczy, gdy
nikt nie widzi, szaleje na koncertach, jest roztargniona, jest nerdem – jak powiedziało mi kilka
osób :D
Później, gdy zrobiłam coś, czego się bałam, a okazało się
dziecinnie proste, dało to siłę do dalszego działania.
Wiem, że na początku jest trudno. Otworzyć się. Dać się
przekonać. Oswoić. Odważyć. I nie do każdego się da od razu. Jednak gdy później
udajemy kogoś innego, trudno znaleźć przy tej osobie siebie.
A czy Ty nadal się boisz?
Bo ja już nie chcę.
PS. Dziękuję.
//Patrycja