Spotkanie: Część pierwsza

W końcu nastał długo oczekiwany przeze mnie dzień – upragniony wyjazd do Londynu na warsztaty taneczne. Walizki leżały spakowane już parę dni wcześniej, a ja byłam tak przejęta, że nie byłam w stanie wysiedzieć w miejscu! Kiedyśmy wylądowali, nie potrafiłam ukryć swojego zachwytu nad tym miastem. Cóż, to była moja pierwsza wizyta w Londynie i, mam nadzieję, nie ostatnia. Całą naszą grupę przywieziono pod ośrodek. Rozpakowałam się szybko i udałam się do przydzielonego mi pokoju. Wzięłam szybki prysznic i wciąż podekscytowana przygotowałam się na krótki spacer.

Było popołudnie. Moje zdenerwowanie minęło, emocje opadły. Postanowiłam iść z psem na spacer.
- Rocky! Rocky, gdzie jesteś? – wołałam, jednak labrador o biszkoptowym odcieniu nie pojawił się. Byłam zdziwiona. Zazwyczaj chętnie przybiegał, oczekując wyjścia na spacer lub jakiegoś smakołyku. Poszłam do ogrodu. Zajrzałam do budy, za hamak oraz leżak, gdzie pies miał w zwyczaju odpoczywać. Drugim miejscem, gdzie go szukałam była kuchnia i spiżarnia. Byłam pewna, że węszy w poszukiwaniu smacznej kiełbasy. Po pół godzinie wiedziałam już, że nie ma go na ogrodzie, w kuchni, salonie oraz nawet w spiżarni. Przestraszyłam się. Wbiegłam na górę do swojego pokoju. Szukałam telefonu, by jak najprędzej zadzwonić do mamy. Po chwili usłyszałam skomlenie. Zajrzałam za łóżko. Rocky siedział zaklinowany pomiędzy łóżkiem a ścianą. Niezauważony siedział tam ponad godzinę.
- Biedaku! Jak ty się tam znalazłeś? - Z niedowierzaniem zapytałam Rocky’iego, jednocześnie odsuwając łóżko od ściany. - Chodź na spacer, jest już późno...
Pies, jakby w podziękowaniu, skoczył na mnie i zaszczekał.
- Ale mnie wystraszyłeś... Myślałam, że uciekłeś.Jestem pewna, że już nic gorszego nam się dziś nie wydarzy...

Zafascynowana wszystkim tym, co mnie otaczało, chodziłam krętymi alejkami pomiędzy bujnymi zielonymi drzewami. O tej porze tłok był mniejszy, mogłam swobodnie poruszać się po parku, zachodzące słońce przyjemnie muskało moją twarz. Postanowiłam trochę się poruszać. Zaczęłam od spokojnego truchtu dla rozgrzania mięśni, mijałam różnych ludzi, uśmiechałam się do nich, lecz oni jakoś niespecjalnie. Trudno, ich sprawa. Ich posępne miny nie zepsują mi tego wieczora! Moje rude włosy zabawnie podskakiwały z każdym moim krokiem. Wybrałam sobie miejsce, gdzie promienie słońca jeszcze docierały i zaczęłam się rozgrzewać. Skłony, rozciąganie, podstawowe rzeczy. Lubiłam ćwiczenia, a szczególnie to, co robię po ćwiczeniach – taniec; kochałam tę wolność, którą odczuwałam. Skupiałam się tylko na tym, co czuję, zawsze starałam się dawać z siebie wszystko i to pokazywać. Zaczęłam od lekkich podskoków, by przejść do gwałtowniejszych i bardziej spektakularnych, ale wszystko z rozmysłem. Upadki nie były już dla mnie taką katorgą, kiedyś przy podniesieniu nogi z podskokiem upadłam prosto na plecy, nawet nie zdążyłam zauważyć, że lecę, bo już byłam na dole. Gdzieś tam w oddali widziałam psa, który co chwilę próbował jej zwiać. Miałam małą nadzieję, że mnie ominą.


Spacerowałam z Rocky'im po pięknych alejkach, które zdobił blask zachodzącego słońca. Na ulicach było coraz mniej ludzi. Życie tętniło wewnątrz budynków, gdzie bawiła się młodzież. Nie przepadałam za imprezami pomimo tego, że lubię towarzystwo.Wolałam spędzać czas na świeżym powietrzu z dobrą książką lub po prostu spacerować z przyjaciółmi i Rocky'im nad jeziorem  lub w lesie. Nie bałam się tam chodzić nawet po zmroku. Miałam też nadzieję, że przeżyję tam coś, co na długo pozostanie w mojej pamięci. Oczywiście nie chodzi o negatywne przeżycia. Mijałam zaskakujące swym wyglądem ulice. Teraz znajdowaliśmy się na rozstaju dróg. Dawno tu nie byłam. "W którą stronę iść?"- myślałam. W końcu zdecydowałam się pójść tam, gdzie Rocky właśnie zaczął węszyć. Przyznam, że trochę zainteresowało mnie, co możemy znaleźć, więc poszłam jego tropem. Szliśmy coraz dalej. Zaniepokoiłam się trochę, kiedy pies zaczął popiskiwać i ciągnąć w głąb ciemniejącego gąszczu drzew. Nagle zauważyłam, że zza któregoś drzewa wystaje nóż, obok którego spoczywa ciało. Zamarłam, moje tętno wyraźnie przyspieszyło. Zerwałam się do biegu. Rocky ruszył za mną. Czuł, że coś się dzieje. Kilka metrów za nami coś zaszeleściło. W tym momencie Rocky zaczął biec bardzo szybko, a ja, próbując za nim nadążyć  potknęłam się o kamień. Tymczasem w lesie robiło się coraz ciemniej. Wstałam natychmiast i najszybciej jak umiałam, pobiegłam w lewo, gdzie skręcił Rocky. Zobaczyłam, jak pies naskakuje na spanikowaną rudowłosą dziewczynę…

W głowie miałam muzykę, żyłam nią, nieświadoma tego, co się dookoła mnie dzieje. Odwróciłam się i zdążyła mignąć mi przed oczami jakaś dziewczyna, gdy nagle leżałam na ziemi. Coś ciężkiego przyciskało mnie do ziemi. To był owy pies, o którym niedawno myślałam. Próbowałam go od siebie odepchnąć, był okropnie ciężki, w końcu zlazł ze mnie. Czy ludzie już naprawdę nie umieją dopilnować swoich zwierząt? Wygładziłam koszulkę, które teraz nosiła ślady psich łapek, szczerze, trochę zabawnych. Miałam ochotę powiedzieć tej dziewczynie, co myślę o tym jej psie… lecz kiedy na nią spojrzałam, zrozumiałam, że coś jest nie tak. Miała wystraszone oczy, siniaka na czole, podejrzewam, że od upadku, i dyszała ciężko, jakby przed czymś uciekała (lub goniła psa, może to ja mam skłonności do przesady). Jednak pies także utwierdził mnie w tym przekonaniu, miał podkulony ogon i wciąż trzymał się jej nóg.
- Czy coś się stało? – zapytałam, świadoma swojego innego akcentu. Dobrze, że chociaż możemy porozumiewać się w tym samym języku, chociaż nigdy nie wiadomo. – Wyglądasz na przestraszoną, dlaczego?
Lepiej od razu dowiedzieć się, o co chodzi, niż potem to z człowieka mozolnie wyciągać. Jej oczy mówiły mi wszystko.



*~*

Zaczęłyśmy to pisać już jakiś czas temu i mamy nadzieję, że uda nam się to skończyć. Musiałyśmy jakoś doprowadzić do spotkania dwóch bohaterek, a wybrałyśmy taką formę, a nie inną, ponieważ chciałyśmy trochę popracować nad grozą i strachem, chociaż może nam to nie do końca wychodzić. Dziękujemy tym, którzy tu zaglądają i czytają :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Mrs Black | WS | X X X X