Pozwól mi być Twoją różą...

    Była bardzo piękna. Codziennie skłaniała się ku przebijającym przez szybę promieniom słońca. A gdy zapadał zmrok, kąpała się w blasku księżyca. Połyskujące gwiazdy tworzyły wokół niej bezpieczną sieć. Była im wdzięczna. Poza tym, codziennie ktoś się o nią troszczył. Czuła się potrzebna i lubiana. Była wdzięczna, że doznaje piękna, jakim jest życie. Wchłaniała w siebie ten dar najlepiej, jak potrafiła. Lecz w końcu przyszedł ten najtrudniejszy czas, kiedy została sama ze swoimi myślami. Cierpliwie czekała na tego, który zwykł ją uszczęśliwiać. Z czasem zaczęła słabnąć. W końcu zatęskniła. Rozglądała się wokół, wydając z siebie niemy krzyk, by ktoś wreszcie tchnął w nią życie. Nie minęło wiele czasu, gdy w końcu zaczęła usychać z tęsknoty, zupełnie tracąc siły. Modliła się… Bezsilnie prosiła, by ktoś wreszcie jej pomógł. Ale wiedziała, że słyszy ją tylko Bóg-jej największy Przyjaciel. Tak bardzo liczyła na to, że z niebe spadnie deszcz, który przywróci ją do życia. Ale upragniona woda zastygała w bezruchu, gdzieś tam na górze.
    Jedynie zimny wiatr biegnący znad Oceanu Śmierci owiewał ją i mroził wszystkie myśli. W końcu całkiem wypłynęło z niej życie, niczym strumień pędzącego wodospadu. Wszystkie jej uczucia i myśli uleciały gdzieś wysoko. Ale w powietrzu można było jeszcze wyczuć jej piękny zapach. Wciąż rozstaczała wokół siebie tę różaną woń. Było w niej tyle miłości do świata; tyle wiary… Ona przypominała człowieka, który, choć umarł, wciąż żyje. Którego ciało jest nieruchome, ale dusza nie umiera. Tak samo jak ona. Martwa, lecz wciąż wydająca z siebie cudowny zapach życia. Dopiero, gdy zakończyła swój żywot, ktoś ją zauważył. Zupełnie, jakby bezdźwięczne krzyki jej cierpienia w końcu odbiły się echem od ściany i trafiły do czyichś uszu. Lecz wtedy było już za późno. Nie dało się oddać jej życia, zawalczyć o coś, co już się utraciło na zawsze.
    Zapomniana, lecz wciąż ze zmrożoną w niej tęsknotą, tkwiła w tym samym miejscu. Ktoś wreszcie za nią zatęsknił. Ale dopiero w momencie, kiedy jej zegar już odliczył sekundy do końca. Już żadna wylana nad nią łza nie mogła pomóc. Wreszcie, z żalem wyrzucona, wylądowała w miejscu dla tych zapomnianych. Bo wcale nie była jedyna. Nie wyróżniała się spośród wielu innych, uschniętych róży, tkwiących w wazonie, o których ktoś zapomniał. Albo może nie chciał pamiętać…
    Dlaczego zapominamy o naszych bliskich i przyjaciołach? Dlaczego przypominamy sobie o nich dopiero, kiedy jest już za późno? Dlaczego nie słyszymy ich wołania, które ginie niesłyszalne w próżni? A może to my tworzymy tę próżnię z naszych serc, by wyrzucić tam wszystkich, których nie chcemy,i zagłuszamy swoje sumienie pędem codzienności?


Mówią na nią Róża
najpiękniejsza na świecie
potrafi bardzo mocno kochać
i bardzo mocno zranić
kwitnąć dla Ciebie
i mocno się zatracić
mimo swej niepozorności
dochowuje swej wierności
dopóki nie stracisz w niej wiary
będzie żywsza
z każdym dniem
bez wody nie przeżyje
tak jak nie przeżyje bez Ciebie
tylko z tęsknoty
uschnie.

Dzisiaj krótko. Marta tekst, Patrycja wiersz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Mrs Black | WS | X X X X